Obserwatorzy

niedziela, 25 maja 2014

Ptasi instynkt

Lubię obserwować ptaki... Zimą mogę to robić dzięki karmnikowi umieszczonemu na parapecie, a teraz dzięki budce lęgowej.
Kocham modraszki... do tej pory miałam dwie budki, ale były źle wykonane, więc gnieździły się w nich wróble... teraz budka poprawiona zyskała aprobatę modraszek... zresztą o tym pisałam wcześniej.

Najpierw z zapartym tchem obserwowałam pracę przy budowie gniazda, później był okres ciszy, czyli wysiadywania jajeczek... teraz z budki słychać prośby maluchów o jedzonko, no i rodzice uwijają się jak w ukropie, by wykarmić głodomorki.


 Maluchy są już na tyle duże, że czekając na rodziców rozglądają się ciekawie po okolicy... niestety, ta ciekawość może się źle skończyć:(

Wczoraj przed południem zauważyłam malutką modraszkę spacerującą po ogrodzie. Widocznie za bardzo się wychyliła i wypadła z gniazda... Nie wiedziałam co robić... budka wysoko, drabiny brak, zresztą nie wiem jak zachowaliby się rodzice gdybym ją dotknęła? Obserwowałam maleństwo z niepokojem, bo co prawda ja kotów nie mam (mój piesek wychodził tylko pod nadzorem, zresztą on bardziej by obserwował i pilnował, niż zrobił coś złego), ale sąsiedzkie koty nie uznają granic i mogłyby się gdzieś czaić...


 Na szczęście to wcześniejsze zdjęcia, w tym momencie nie było żadnego na horyzoncie.

Malutka nie potrafi jeszcze latać, tylko podfruwała i żałośnie nawoływała rodziców...



Serce się rozdzierało, ale oddaliłam się na bezpieczną odległość i ... jakież było moje zdziwienie - jedno z rodziców odpowiedziało na wołania... a może to byli oboje. W każdym bądź razie maleństwo nie było samotne... wydaje mi się, że jeden z rodziców był z maluchem cały czas, a drugi donosił pożywienie... a może jeden zajmował się nieszczęśnikiem, a drugi pozostałymi pisklątkami? ... nie wiem... nie byłam w stanie określić z tej odległości.

Później nadciągnęła burza, ulewa i gradobicie... nie byłam w stanie myśleć o niczym innym, tylko o tym maleństwie... czy schowało się gdzieś?, czy przeżyło?
Dziś biegam co chwilę do ogrodu, ale nie słyszę i nie widzę, ani maleństwa ani nawołujących go rodziców:( Nie wiem co o tym myśleć?

W ogrodzie ciągłe zmiany... nawet nie zdążę pochwalić się nowymi kwiatkami, a już rozkwitają następne...
Orliki szaleją na całego, ale je już pokazywałam... pochwalę się tylko pełnymi...



Azalie przekwitły, jeden z rododendronów również, ale w pełni kwitnienia są dwa pozostałe ...
Ten ma prześliczny kolor kwiatków... pąki są różowe, a w pełni kwitnienia wygląda tak


By zakwitł czekałam 10 lat, ale warto było!

A to mój najstarszy... musiałam go ostro przyciąć i odmłodzić, więc jest najmniejszy.


Swoje panowanie zaczynają też wysokie irysy...










To jeszcze nie wszystkie jakie się rozwinęły, może to i dobrze, bo nie wiem czy ktoś by wytrzymał większą porcję zdjęć hehe.

Na koniec jeszcze prośba ...
Nigdy nie mogę przejść obojętnie obok dziecka, które potrzebuje pomocy,

...może Wy też? Jeśli tak to zajrzyjcie do DARII

Jeszcze tylko przypomnę, że w kioskach jest nowy numer Igłą Malowane Ja już kupiłam:)

Przepraszam, że tak Was dziś wymęczyłam:)
Miłej niedzieli:)

10 komentarzy:

  1. Smutna historia z maluchem,ale miejmy nadzieję,że jest bezpieczna i pod opieka rodziców.Aniu cudo te Twoje iryski.Z tych,które w zeszłym roku od Ciebie wysępiłam zakwitł mi ten z pierwszego i czwartego zdjęcia.A tak ogólnie to dużo nie kwitnie mi w tym roku nie wiem dlaczego.Miłej niedzieli.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepiekne zdjecia. I zazdroszcze ci ogrodu, ja mam tylko marnego kwiatka w doniczce :-)
    Pozdrawiam i zapraszam na moje candy

    OdpowiedzUsuń
  3. Aniu, tak jest wśród zwierząt, nie zawsze jesteśmy w stanie coś poradzić.
    Irysy bródkowe zakwitły Ci cudownie, cała gama barw :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Twoja troska o ptaki jest godna podziwu :)
    ja ostatnio na studiach musiałam uczyć się rozpoznawania ptaków (było ciężko :) ), ale teraz chodzę na spacery z nadzieją, że jakiś ptak się pojawi i będę mogła go rozpoznać ;)
    w ogrodzie pięknie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow jakie piękne kwiaty :-)
    Nie męczyłaś , nie męczyłaś :-)))
    Mam nadzieję, małemu ptaszkowi jakoś rodzice pomogli...

    OdpowiedzUsuń
  6. Ania, ja jutro coś napiszę, Ty wiesz dlaczego nie dziś. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  7. A co do tego maluszka. Faktycznie nie wolno zabierać małych ptaszków.
    W tym wszystkim najgorsze jest to, że nadeszła burza i gradobicie...
    Powiem Ci Aniu, że w takiej niewiadomej sytuacji też bym się mocno denerwowała.
    Jestem pod wrażeniem Twojego ogrodu i wspaniałej kolekcji irysów.
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Masz wspaniały ogród i piękne kwiaty, którymi jestem zachwycona. Trzymam kciuki za ptaszka, może udało mu się przeżyć. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Wspaniałe zdjęcia! masz piękny ogród. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz:)