Obserwatorzy

czwartek, 28 lutego 2013

Trochę kolorów

Wczoraj wysmażyłam długi post, dlatego dziś króciutko.
Parę moich ostatnich bransoletek ...







 Od paru dni jest odwilż, dziś nawet zaświeciło słoneczko, słychać przylatujące ptaki - może to już koniec zimy?


 Nawet biedroneczka postanowiła złapać parę promyków słonka...
Życzę Wam jak najwięcej słoneczka:):):)

środa, 27 lutego 2013

Ręce opadają...

... nie wiem co mam pisać, bo tyle myśli, niekoniecznie pięknych, kłębi mi się w głowie... Przede wszystkim w dalszym ciągu mam doła, który pogłębia się jeszcze gdy tylko wysłucham tego co serwują nam rządzący. Już kiedyś obiecałam sobie, że nie będę słuchała żadnych wiadomości, ale tak się nie da.
Zastanawiam się, czy normalnie myślący człowiek dostając się do rządu (zresztą wystarczy że dostanie się do władz gminy czy miasta) dostaje klapki na oczach, ma zatyczki w uszach i nie słyszy tego co mówią "szarzy" ludzie... przepraszam, słyszy, ale tylko szelest pieniędzy!!!
Nie wiem, ale nieraz myślę, że siedzą tam i kombinują jakby tu wyciągnąć jeszcze więcej kasy, a od czasu do czasu, w ramach swojej działalności wysmażą jakąś ustawę, taką ni z gruszki ni z pietruszki i męczcie się z nią ludzie! Czy nikt nie może ich za to rozliczyć???
Nie wiem i nie znam sie jak jest w innych dziedzinach, ale w oświacie... ile już było ustaw, które okazały się wielką pomyłką??? I co, zapłaciła ta osoba za ich wprowadzenie???
Kilka przykładów...
- wprowadzenie i wycofanie mundurków
- sześciolatek do szkoły - ta ustawa jeszcze nie weszła w życie, ale narobiła już niezłego zamętu - wiele gmin od razu wprowadziło ten pomysł w życie.
- całe zestawy podręczników dopuszczonych przez MEN - czy dawniej, jak był jeden komplet, ale porządny i sprawdzony było źle? Dzieci mniej umiały?
Już nie mówię o wprowadzanych przepisach, z którymi męczymy się rok, czy dwa lata i dopiero wtedy minister widzi, ze to złe i wycofuje się; o całych stertach dokumentów do wypełniania, w których musimy udowadniać ze uczymy - nie jest ważne co robimy, ważne co napiszemy!
Ja wiem, że ten zawód nie cieszy się popularnością, że wszyscy widzą godziny przepracowane z dziećmi, a nie to ile rzeczywiście pracujemy, ferie, wakacje, dni wolne - tylko nikt nie wie, że dni wolne ucznia nie są dniami wolnymi nauczyciela. Nikt nie widzi, ze przychodząc do domu nie mam czasu dla swoich dzieci, albo na robótki, tylko siedzę nad dokumentami... Nikt nie wie jakie to obciążenie psychiczne bać się w każdej chwili o bezpieczeństwo dzieci...
Nie wiem dlaczego tak jest? Ja nie wypowiadam się źle na temat innych zawodów, rozumiem że w każdym trzeba ciężko pracować i każdy ma wady i zalety, więc dlaczego nasz jest tak traktowany? Może wykładnikiem tego jak w tym zawodzie jest dobrze będzie to, że nie pozwoliłam córce kształcić się w tym kierunku... zresztą ona sama nie chciała - dosyć napatrzyła się na moją pracę.

Oj, zarzuciłam dziś Was swoimi przemyśleniami, z góry przepraszam, ale czasem człowiek musi...
W sumie to powodem tego był następny bzdurny pomysł rządzących - likwidacja bibliotek w celu szukania oszczędności!!! Jeśli jesteście przeciw zajrzyjcie tu http://www.stoplikwidacjibibliotek.pl/list.php i poprzyjcie protest.
Ja napisałam ...  W ogóle nie rozumiem tych wszystkich ministerialnych wymysłów! Z jednej strony próbuje się różnymi akcjami rozwijać wśród społeczeństwa kulturę czytelniczą, a z drugiej wymyśla takie "kwiatki". Przecież szkolna biblioteka to pierwszy, samodzielny kontakt dziecka z książką. Rządzący nie widzą z jaką ochotą dzieci biegną w czasie pauzy do biblioteki i pokazują swoim kolegom czy wychowawcom co wypożyczyli, a potem wymieniają się uwagami na temat przeczytanych pozycji. Widać, że wypożyczanie i czytanie książek sprawia im radość. Czy z taką samą ochotą pójdą do biblioteki publicznej? Z kolei również nie wyobrażam sobie, by mogło nie być biblioteki publicznej. Jestem nauczycielką i korzystam zarówno ze szkolnej jak i publicznej biblioteki - w każdej szukam czegoś innego, i według mnie każda spełnia swoje funkcje. Minister Boni mówi "każda złotówka jest ważna" - a ile na tym zaoszczędzi? Tyle, ile wydaje rząd na premie i nagrody??? Zastanówcie się gdzie szukać oszczędności!!!

Teraz dla poprawy nastroju coś innego...
Rzadko się odzywam, ale cały czas tworzę... mam zaległości z pokazywaniem prac - jak wróci lepszy nastrój na pewno nadrobię - dziś pokażę to, co przekazałam na koncert charytatywny dla pewnej Julki z sąsiedniej gminy. Już kiedyś o niej pisałam, bo staram się co roku coś przekazać na ten cel...
 Poprosiłam też Celinkę, która szyje piękne podusie dla chorych dzieciaczków, czy mogłaby uszyć jedną dla Julki - przysłała trzy ... jedna dla Julki, pozostałe na licytację.Celinko, Ty wiesz, że ja wiem, że jesteś Aniołem:)



Teraz przygotowuję na następny jarmark charytatywny - może macie ochotę też coś przekazać - zajrzyjcie TU

 Jak wytrzymaliście, to jeszcze coś pokażę... hehe - ja nie mam kota, ale dwa kotki z sąsiedztwa upodobały sobie mój płot, no i codziennie jest "wlazł kotek na płotek" hihi. Chyba sobie wyobrażacie jak zbulwersowany jest Niko, ale one nic sobie nie robią z jego ujadania - spoglądają z góry i myślą - i o co tyle hałasu!!!

 A teraz dla Was z przeprosinami, że musieliście(mam nadzieję, że i mężczyźni tu zaglądają) czytać tyle moich wynurzeń
 - w i o s n a !!!
Pozdrawiam cieplutko:):):)

niedziela, 24 lutego 2013

Zabransoletkowałam się...

Tym razem pokażę parę bransoletek.
Dwie pierwsze(zielono-pomarańczowa i fioletowa) poleciały do Asiulki






Do kompletu powstały kolczyki i zawieszka, ale tej w żaden sposób nie mogłam sfotografować...
 Takie powstały dwie - jedna poleciała do Celinki, druga, razem z następną różowo-fioletową trafiła na Srebrną Agrafkę...

 A te są przeznaczone na koncert charytatywny, ale o tym innym razem.



U mnie co prawda śnieg jeszcze leży, ale jest odwilż, nawet co jakiś czas pada deszcz - może to oznaka zbliżającej się wiosny?
Słoneczka Wam życzę:):):)

sobota, 23 lutego 2013

Zimowy gość - grubodziób

Dziś o moich zimowych stołownikach...
Co roku, późną jesienią, na parapecie okna mojej sypialni instaluję karmnik... Jest już niesamowicie stary i ciągle obiecuję sobie że kupię nowy, ale na obietnicach się kończy. Na szczęście dla ptaszków nie jest ważny jego wygląd tylko zawartość. Fakt, ze mam go na parapecie sprawia że mogę bez przeszkód je podglądać. Najczęściej przylatują sikorki i dzwońce, ale już trzeci rok zauważyłam grubodzioby. Ciężko jest je sfotografować, są bardzo płochliwe - na szczęście udało się.
Zdjęcia nie są najwyższych lotów, ale jak się ma byle jaki sprzęt, to trzeba zacisnąć zęby i cieszyć się nawet z takich.


 Grubodziób jest wielkości szpaka. Jego atrybutem jest potężny dziób... grubodzioby żywią się nasionami wydobytymi z pestek owoców, dlatego taka budowa dzioba jest niezbędna. Przeczytałam w leksykonie przyrodniczym, że zagrożone, potrafią uderzyć dziobem z siłą do 45 kg. Wiem coś o tym, bo którejś zimy uderzał mi w szybę ... powiem Wam - przeraziłam się... na szczęście w tym roku jest grzeczny.


 Niko też uwielbia obserwować ptaki, ale nie wiem czy z tego samego powodu co ja hehe.
 Na koniec odmeldowuję, że parostatek skończony....
 ... i porcja hafcików poleciała juz do Celinki, by swoimi złotymi rączkami stworzyła z nich cudne podusie dla chorych dzieciaczków.
Szybciutko uzupełniam, bo z pośpiechu nie zaznaczyłam, że tu jest 5 hafcików Niteczek, jeden mojej córci, a tylko 4 moje:)
Bardzo serdecznie witam moje nowe obserwatorki - Terrę i 2owieczki:) Obserwowałam Was już od dawna, więc tym bardziej się cieszę, że takie znakomitości zechciały obserwować co porabiam:):):)
Dziękuję Wszystkim za cieplutkie komentarze - miłego dnia:):):)

piątek, 22 lutego 2013

Zawiesiłam się...

... i nie mogłam odwiesić.
Dopadła mnie konkretna depresja, przygięło mnie do ziemi, że hej ... na szczęście dziś wyjrzało słoneczko i jest już troszeczkę lepiej. Myślę, że czarne myśli gnębiły by mnie nadal, gdyby nie Wy:)
Dostałam mnóstwo pięknych video galerii, od moich zielonozakręconych koleżanek, ciepłych e-maili od koleżanek blogowiczek, zresztą nie tylko, bo Asiulka z bloga Mix Robótkowy przysłała mi takiego uroczego słodziaka, ... już od samego patrzenia na niego gębucha mi się uśmiecha...
 ... oczywiście pamiętała o moim zwichnięciu na tle niebieskości hehe:)
 Dostałam też cudowną karteczkę z kwiatowym elfikiem i całe wiaderko pozytywnej energii!!!
Asiu, cieszę się ze Cie mam:):):)

 Wcześniej od cudownego Anioła moich Kolorowych Nitek - Madzi ze Szkocji, dostałam ogromną pakę z samymi cudownościami!!!

 Dla mnie i córci - takie cudowne biżutki, które Madzia własnymi rączkami wykonuje... cudne, prawda?

 I wielki zestaw koralików!!!
 A dla Niteczek materiałów do pracy na cały rok hehe. Madziu, jeszcze raz wielkie całusy dla Ciebie:):):)

 A teraz malutki poczęstunek ... malutki, bo do wiosny daleko, trzeba liczyć kalorie.
Przyznam się, że kiedyś bardzo dużo  piekłam ... eksperymentowałam z różnymi przepisami... od jakiegoś czasu mi się nie chce. Na szczęście mam już na tyle dorosłą córcię, że sama bierze się za kuchenne eksperymenty. Ostatnio zrobiła "Jabłecznik pod chmurką" - pycha!!! Zresztą zobaczcie - Nikuś zjadł swój maleńki przydział i sięga po następny hehe.

 Od paru dni znów mam śnieg - i dobrze, bo nienawidzę bezśnieżnej zimy. Na dodatek dziś jeszcze zaświeciło słoneczko, więc i humorek trochę lepszy.


Witam bardzo serdecznie moją nową obserwatorkę i imienniczkę- aniam1009. Cieszę się że jesteś:)

Cieplutkie pozdrowionka dla Was:):):)