Po pracy, niezbyt optymistycznie nastawione, pojechałyśmy z córcią na grzyby. Wybrałyśmy się trochę dalej, do lasów których nie znamy, ale cóż - zupka grzybowa kusi;)
Najpierw jeździłyśmy długo szukając gdzie by tu mogły ewentualnie rosnąć jakieś grzyby... w końcu zaparkowałyśmy, wysiadłyśmy... Andżela stwierdziła - pachnie grzybami... no to wiaderka, koszyczki i w las... O raju! chodziłyśmy i chodziłyśmy...
... tu jakiś żuczek...
... i jeszcze jeden.
... tam motylek...
... i mrowisko, zresztą nie jedno, a grzybów brak:(
Nareszcie są! znalazłyśmy, ale przecież nie o takie nam chodziło...
Nagle... a kuku...
... i następne... Schowałam aparat, szkoda czasu na zdjęcia, gdy można oddać się radości grzybobrania.
Chodziłyśmy radosne jak skowronki, może grzybów nie było dużo, ale zawsze to coś!
Nagle!!!... Andżela pyta - co tam leży???... patrzę - sterty jakiś worków i ... duże, białe coś... Złapałam aparat, włączyłam na największy zoom... PIES!!! NIE RUSZA SIĘ:( Nie wiemy czy przywiązany?, czy żyje? Andżela, niewiele myśląc zaczęła go wołać... podniósł łeb... popatrzył i...
... ruszył w naszą stronę:( ... a my stałyśmy jak wmurowane:( nawet nie pomyślałyśmy, by schylić się po jakiś kij do ewentualnej obrony:(
... podbiegł, a właściwie podbiegła do nas, bo to sunia... spojrzała nam smutnym wzrokiem głęboko w oczy, a potem zabrała z wiadra największego podgrzybka!!!
O matko, żal było patrzeć! Kości pokryte skórą:( Szukała jedzenia, a my jak na złość - ani kanapki, ani batonika - nic:(
Gdzie poszłyśmy - ona za nami... Nie wiedziałyśmy co robić... do domu daleko, suni nie znamy, widać że zaniedbana, zapchlona i głodna(gdy wyrzucałam robaczywego podgrzybka połknęła go w locie), wokół żadnych zabudowań... na szczęście przejechał jakiś motocyklista i poleciała za nim.
Już nam zbieranie nie szło, ciągle o niej myślałyśmy...
Stwierdziłyśmy że czas wracać, ale myśli kłębiły się wokół psa... Żebyśmy nie miały swoich już chyba skłonna byłabym ją przygarnąć, ale cóż - na małej przestrzeni nie ma warunków...
W pewnym momencie patrzymy - sunia leży na leśnym dukcie, niedaleko auta i czeka na nas...
Ja nawet nie wiedziałam, ale Andżela przypomniała sobie, że w naszej miejscowości jest małe schronisko... Decyzja podjęta, pakujemy ją do bagażnika i w drogę...
Zawiozłyśmy do schroniska... akurat mieli jeden wolny boks, po kilku telefonach do władz - przyjęli. Odprowadziłyśmy ją do boksu, kątem oka zerkałam do innych zagród, zwierzęta miały pełne miski, czysto - już byłam spokojna. Teraz będziemy mogły spokojnie spać.
A nasz zbiór...
Nie jest może imponujący, ale my i tak się cieszymy.
Dziś trochę długi post, ale pokażę Wam jeszcze co ostatnio czytałam...
Bardzo dobra pozycja! Polecam:)
Z reguły w połowie lub po 3/4 wiem kto jest mordercą, tutaj kompletne zaskoczenie!
No i następna porcja przyniesiona z biblioteki;)
Ulubiona E. Spindler, A. Karpińska i inne, nieznane, ale ponoć lekkie, łatwe i przyjemne.
Pozdrawiam cieplutko:)
Najważniejsze, że zrobiłyście dobry uczynek dla suni :) zapach grzybków doleciał do mnie :) cudnie wyglądają w tym koszyczku :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńale miałyście przygody, ale spełniłyście wielki dobry uczynek, uratowałyście pieseczka,teraz na pewno będzie mu lepiej, a może ktoś go adoptuje. Pozdrawiam Was mocno
OdpowiedzUsuńNie wiem czy mi uwierzysz czy nie, ale aż mi się łezka w oku zakręciła kiedy napisałaś, że pomogłyście suni. Macie u mnie ogromnego plusa, bardzo dziękuję!
OdpowiedzUsuńAniu, czytając Twój post autentycznie ryczałam.
OdpowiedzUsuńDobrze, że sunia na Was trafiła.
Aż strach pomyśleć co inni mogliby z nią zrobić...
Wierzę, że znajdzie się dla niej prawdziwy dom.
Cieplutko pozdrawiam:)
Jedni wywożą , drudzy ratują [ mamy też suczkę znikąd] ale wszystkich psów wałęsających nie da się przygarnąć, Jesteście super dziewczyny, a grzybków na zupkę macie , pozdrawiam Dusia
OdpowiedzUsuńPewnie porzucona, znudziła się.
OdpowiedzUsuńAle grzybkow nazbierałyście :-)
Ja już aż tyle nie czytam, nie wyrabiam się z czasem :-)))
Dobrze, że pomogłyście tej suni :))) Swoją drogą jakby napisać o niej jakiś zgrabny tekst i wrzucić ze zdjęciami na Fejsbuka w którejś z grup psiarzy czy kociarzy, może łatwiej znalazłby się dom dla psiny. Byle tylko ludzie w schronisku byli naprawdę sensowni i z sercem i nie utrudniali sprawy.
OdpowiedzUsuńWchodzę do Ciebie, czytam i...gardło mam ściśnięte, łza kręci się w oku...zawsze wzruszam się i ubolewam nad złą dolą starszych ludzi, zwierząt i dzieci...wszystkim chciałabym pomóc...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie Super Kobietki:)
Widzę Aniu ze nie ma Ciebie siły, masz nispozyta energię !!! Post za postem , juz pomału mam dpreche , że nie nadązam :-)
OdpowiedzUsuńGrzybki marzenie też bym chciała tyle nazbierać. !! Żuczki śwetne , ale co by to była za wyprawa do lasu bez fotek - u Ciebie niemozliwe. Za sunię szacun wielki , przed wszystkim że za pomoc , mało kto by zabral obcego głodnego psa do samochodu . A sunia no pyszczek bardzo sympatyczny ma .\
Pozdrawiam serdecznie
Wczoraj było późno, ale dziś jestem już po śniadanku i wpadłam pozbierać okruszki po ciachu hehe
OdpowiedzUsuńMiłego dnia :)
Aż nie wiem , co napisać. Fajnie że piesek trafił na Was i mam nadzieje, że znajdzie rodzinę , która go pokocha:)
OdpowiedzUsuńGrzybki świetnie wyglądają , jednak najpiękniej wtedy jak jeszcze rosnące:)
Zbiór fantastyczny, grzyby śliczne, mam nadzieję, że nie robaczywe. Sunie też słodka, jak można takiego psiaka wyrzucić bo raczej sama się nie zgubiła. Widać, że dobra i grzeczna. Cieszę się, że ją wzięłyście, schronisko to może nie szczyt marzeń ale będzie miała jakąś opiekę, jedzenie i szansę na dom. Dziękuję wam za en czyn. Nie każdy by wziął obcego, dużego psa do samochodu.
OdpowiedzUsuńSuper grzybki, piękne robaczki, ale najpiękniejsza opowieść o suni:) Bardzo ładny piesek, dobrze zrobiłaś, że zawiozłaś ją do schroniska, tam się nią zaopiekują:)
OdpowiedzUsuńGratuluję odwagi i dobrego serca - nie każdy pomoże obcemu psu. Super, ze przyjęli psa do schroniska. Pamiętam, jaki mieliśmy kiedyś z tym problem...
OdpowiedzUsuńWłaściwe osoby we właściweym miejscu - tak można skomentować Waszą leśną przygodę.
OdpowiedzUsuńbardzo ciekawa choć smutna historia. Niestety ludzkie okrucieństwo nie zna granic, bardzo często słyszy się o porzuconych zwierzakach "bo urósł za duży" "bo nie ma go gdzie zostawić na czas wyjazdu" "bo jest niebezpieczny" "bo przerósł możliwości"
OdpowiedzUsuńWspaniale się czytało fragment, że pies znalazł schronienie i pełną miskę. Bardzo fajnie z Waszej strony, że tak się przejęłyście jej losem. Pozdrawiam :))
Aniu, a ja taką sunię wzięłam do domu.Też byliśmy na grzybach, siedziała na polanie. Myśleliśmy, że ona jest ze wsi . Na drugi dzień, po nie przespanej nocy, pojechaliśmy w to miejsce, ONA siedziała. Jest z nami od 9 lat.
OdpowiedzUsuńDobrze, że trafiła do schroniska, może ktoś ją weźmie, jest śliczna. Biedne te stworzenia, ludzie podli.
Buziaki!
biedna psinka. ale dobrze, że są na świecie ludzie jak ty - o tak wielkim sercu :))
OdpowiedzUsuńsuper zbiory, w przyszły weekend planuję wyruszyć do lasu :)
No tak przygoda na szczęście skończona happy endem bo potem by w sercu pozostał smutek jakby człowiek nie postąpił tak jak należy - jesteś cudowna !!! A psiak widać potrzebuje miłości oby ją odnalazł !!! Ten 1 grzyb na fotce to Kania hihihi ale pewnie ich nie zbierasz ?;) Uściski i pozdrowionka :*
OdpowiedzUsuńNajważniejsze jest że było dobre zakończenie...dzięki takim ludziom jak TY świat staje się lepszy...
OdpowiedzUsuńKolejna psina miała szczęście.
OdpowiedzUsuńGrzybki smakowite, a ja dzisiaj miałam rydze na obiad (sąsiadka się podzieliła).
Za ciacho dziękuję i życzę Ci dobrego tygodnia.
tak długo nie ma postów, zaczynam się niepokoić
OdpowiedzUsuńa Asiencja nie ma przepisu na marchewkowca... i co z tym zrobisz ? hihi
OdpowiedzUsuńJak czytam takie historie o porzuconych psiakach czy kotach to płakać się chce. Dobrze, że jej nie zostawiłyście, tylko znalazłyście opiekę!
OdpowiedzUsuńA grzybobranie jak widać bardzo udane :-)