Obserwatorzy

środa, 7 sierpnia 2019

Poznań cz.1 - Stare Miasto

W jednym ze swoich postów  Lusia oprowadziła nas po Ostrowie Tumskim w Poznaniu, ja chciałabym zabrać Was w inne części tego pięknego miasta.

Poznań, oprócz tego że jest stolicą mojego województwa, to jest moim ukochanym miastem. W samym centrum, przy ulicy Armii Czerwonej (obecnie Św. Marcin) mieszkał mój (już ś.p.)stryj z rodziną i w ciągu 10 lat spędzałam tam każde wakacje. Centrum Poznania znałam jak własną kieszeń;) Mało brakowało, a byłabym mieszkanką tego cudownego miasta, ale los chciał inaczej. Jestem z nim jednak związana wspomnieniami i cieszę się na każdy pobyt w tym mieście.

W czerwcu z koleżanką zorganizowałyśmy naszym uczniom wycieczkę do Poznania. Mając na głowie 45 dzieci nie da się chłonąć miasta wszystkimi zmysłami, jedynie przywitać i zrobić parę zdjęć.

Najstarszą częścią Poznania, siedzibą pierwszych władców Polski był Ostrów Tumski, który możecie zobaczyć i o nim poczytać  u Lusi. To początki państwa polskiego. Według niektórych historyków tu właśnie odbył się Chrzest Polski.

W połowie XIII wieku książę Przemysł I rozpoczął budowę nowego Poznania powiększając jego tereny o 20 hektarów. W centrum znajdował się rynek.
Obecnie Stary Rynek z ratuszem, pręgierzem, kamieniczkami i pałacykami jest miejscem, do którego kierują się wszyscy turyści.

W centralnym miejscu znajduje się ratusz, który pierwotnie (ok.1300 r.) był jednopiętrowym budynkiem gotyckim wzniesionym na planie kwadratu. Jego losy były burzliwe, wielokrotnie był niszczony przez żywioły (ogień, piorun, huragan) i odbudowywany. Z pierwotnego budynku do obecnych czasów zachowały się jedynie piwnice. Wielokrotnym odbudowom i przebudowom zawdzięcza obecny, renesansowy styl.

Największą atrakcją, szczególnie dla dzieci są koziołki.

 W 1550 roku  Jan Baptysta di Quadro z Lugano gruntownie przebudował ratusz, również w tym czasie zamówiono u mistrza ślusarskiego  Bartłomieja Wolfa zegar, który posiadał trzy pełne tarcze i jedną pół tarczę oraz "urządzenie błazeńskie" - słynne poznańskie koziołki.W 1675 piorun uderzył  w wieżę niszcząc również zegar. Wieżę i zegar odbudowano w 1690.
 Raz dziennie, o godzinie dwunastej, otwierają się drzwiczki nad zegarem i wyjeżdżają dwa koziołki, po chwili odwracają się do siebie i przy wtórze głośnego odliczania przez tłum turystów, uderzają się dwanaście razy różkami.


Często, z okazji ważnych świąt są odpowiednio przystrojone.
Tak na przykład wyglądały z okazji przyznania Polsce Piłkarskich Mistrzostw EURO 2012.
                                                    źródło zdjęcia
Z koziołkami wiąże się legenda, którą uczniowie poznają w klasie trzeciej. W wielkim skrócie brzmi ona tak...
Gdy po wielkim pożarze Poznania odbudowywano ratusz, zamówiono również u mistrza Bartłomieja zegar. Z okazji jego odsłonięcia wydano wielką ucztę. Kucharz, mając dużo pracy, zlecił kuchcikowi Pietrkowi obracanie rożna z głównym daniem - udźcem z sarny. Kuchcik też chciał zobaczyć jak wygląda zegar, nie dopilnował pieczeni, która spadła w ogień i spaliła się.Przerażony chłopak pobiegł na pobliską łąkę, gdzie pasły się dwa niesforne koziołki wdowy Maciejowej. Odwiązał je, chciał zabrać do kuchni, ale one, być może przeczuwając co się święci, uciekły. Uciekając przed pogonią wpadły na gzyms wieży ratuszowej i tam, na oczach mieszkańców, zaczęły trykać się rogami. Koziołki sprowadzono  z wieży, oddano ubogiej wdowie, a na pamiątkę tej chwili wojewoda nakazał mistrzowi Bartłomiejowi dorobić mechanizm z koziołkami.
Od tej pory każdego dnia, gdy trębacz gra hymn, koziołki wysuwają się i trykają 12 razy różkami.

Na Starym Rynku uwagę przyciągają kolorowe domki budnicze. Są to wąskie kamieniczki, należące niegdyś do biedniejszych kupców handlujących przede wszystkim rybami, stąd nazwa budy śledziowe.
Między nimi, a ratuszem stoi Pręgierz (prawa strona dolnego zdjęcia)
źródło poniższego zdjęcia.
Dookoła rynku znajdują się zabytkowe kamienice.

 Wszystkie są godne uwagi,ale najbardziej rzuca się w oczy Pałac Działyńskich, chyba ze względu na wieńczący go obelisk pelikana - symbolu ofiarności i poświęcenia. W przeciągu wieków zmieniali się jego właściciele. Pierwszym był Władysław Roch Gurowski - marszałek wielki litewski, następnie ród Działyńskich, Władysław Zamoyski, Heliodor Święcicki. Obecnie znajdują się tu instytuty naukowe PAN i ekspozytura Biblioteki Kórnickiej.
źródło poniższego zdjęcia
W innej kamienicy (na wprost wejścia do ratusza)  mieści się Rogalowe Muzeum. Jeśli będziecie wybierali się na wycieczkę z dziećmi, naprawdę polecam to miejsce.
Dzieci otrzymują wspaniałe nakrycia głowy i pod okiem dwóch piekarzy przygotowują rogale świętomarcińskie. Warsztaty są prowadzone w radosnej atmosferze, piekarze przy okazji uczą dzieci poznańskiej gwary. Dzieci były zachwycone, zresztą my też.
Tradycja wypieku rogala narodziła się w listopadzie 1891 roku, kiedy to cukiernik Józef Melzner w odpowiedzi na apel proboszcza parafii św. Marcina, ks. Jana Lewickiego, by poznaniacy na dzień św. Marcina (11 listopada) zrobili coś dla biednych, upiekł trzy blachy rogali i przyniósł pod kościół. W następnych latach dołączali inni cukiernicy i tak biedni otrzymywali je za darmo, a bogaci musieli płacić.
Rogale są przepyszne, można je kupić w sklepie za muzeum i mimo ze jeden kosztuje 10 zł, cieszą się wielkim powodzeniem.


źródło zdjęcia

Ważnym obiektem na terenie Starego Rynku jest Odwach, w którym obecnie mieści się Muzeum Powstania Wielkopolskiego 1918-1919.

Innymi, ciekawymi elementami Starego Rynku są fontanny.
Już w średniowieczu, na wszystkich rogach rynku, znajdowały się publiczne studnie, które później ozdobiono rzeźbami. I tak powstały fontanny: Apolla, Marsa, Neptuna i Prozerpiny.
Ważnym obiektem, który warto zobaczyć jest Studzienka Bamberki.
Została ufundowana w 1915 roku przez rodzinę Goldenringów. Upamiętnia przybyłych do Poznania na początku XVIII wieku osadników z okolic Bambergu, którzy mieli zasiedlić wyludniony przez wojny i zarazę Poznań i okolice. Była to publiczna studnia przeznaczona na poidło dla koni, ale korzystali z niej również mieszkańcy.
Chyba właśnie od nich obecnie kogoś bogatego określa się słowem bamber;)

Na zakończenie tej części przejdziemy z rynku kilkadziesiąt metrów ulicą Zamkową i znajdziemy się na wzgórzu Przemysława, na którym wznosi się Zamek Królewski.

Prawdopodobnie został wzniesiony w XII wieku przez Przemysła II. Był wielokrotnie niszczony i odbudowywany. Obecnie znajduje się tu Muzeum Sztuk Użytkowych.
Obok zamku mieści się wart zwiedzenia kościół św. Antoniego Paderewskiego i klasztor franciszkanów konwentualnych.
źródło zdjęcia

Poznań jest pięknym, bogatym w ciekawe miejsca miastem. Sam Stary Rynek wart jest dokładniejszego obejrzenia, sfotografowania i opisania, ale niestety z dziećmi się nie da, dlatego skupiłam się tylko na niektórych obiektach.
Przewiduję jeszcze dwa posty o tym mieście, ale już w innym klimacie.
Dziękuję wszystkim, którzy dotarli do końca:)
Pozdrawiam cieplutko:)

26 komentarzy:

  1. W Poznaniu nie byłam więc z przyjemnością zwiedzę ciekawe zakątki miasta:)
    Ale za to rogala to znam nawet bardzo dobrze. Smakują wyśmienicie:))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, też je uwielbiam! Szkoda tylko że rzadko mam okazję zjeść te oryginalne.

      Usuń
  2. Aniu wspaniała wycieczka z przyjemnością sobie pospacerowałam :) Cudny ratusz fajne te budy śledziowe - o to Ty troszeczkę Poznanianka ;)pewnie wiesz że jest mała afera odnośnie rogali bo te pod nazwą Marcińskie są kiepskiej jakości rzekomo nie takie składniki...a formalna zmiana coś nie łatwa sprawa :)
    pozdrawiam i czekam na kolejną odsłonę miasta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem taka wakacyjna Poznanianka, bo w rzeczywistości mam do tego miasta ponad 100km, ale mieszka tam mój brat z rodziną, więc jest gdzie się zatrzymać;)
      O rogalach nie słyszałam. Czy to chodzi o te prawdziwe, certyfikowane marcińskie? Bo wiadomo że podróbki też są.

      Usuń
  3. Do Poznania mam sentyment przez trzykrotny pobyt w sanatorium w jego pobliżu, a że dwa razy byłam tam po pół roku, to i z tamtejszą gwarą się osłuchałam. I może przez te sanatoryjne turnusy tak lubię "Jeżycjadę" Małgorzaty Musierowicz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię inne książki, więc Jeżycjada nie jest moją ulubioną literaturą, ale cieszę się że widziałaś to miasto, mogłaś chłonąć jego klimat.
      Mój wujo nie był rodowitym Poznaniakiem, ale jego żona i jej rodzina tak, szczególnie uwielbiałam słuchać jej brata, który był taksówkarzem.

      Usuń
  4. nie byłam tam jeszcze a widzę że warto

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto Eluniu, warto. Może kiedyś będziesz miała okazję je odwiedzić.

      Usuń
  5. Bardzo ciekawy post Aniu. Udało mi się niedawno zwiedzić część tego pięknego miasta i bardzo mi się podobało. Uściski!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę Ewuniu że moje odczucia nie są wyolbrzymione i Tobie również się podobało:)

      Usuń
  6. Aniu!
    Bardzo dziękuję za piękny post o Poznaniu. Miasto mnie oczarowało i chciałabym wrócić w przyszłym roku. Już nie mogę doczekać się kolejnych postów. Wiem, że będą również bardzo piękne i interesujące. Poznańskie kamieniczki są pełne uroku, oczarowała mnie Studzienka Bamberki a właściwie to Bamberka, która pochodzi z malowniczego miasta w Bawarii.
    Aniu, serdecznie Cię pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciesze się Lusiu że podzielasz moje odczucia. Mam nadzieję że następnym razem zobaczysz dużo więcej. Wiem że lubisz podziwiać architekturę i kościoły, dlatego koniecznie odwiedź klasztor franciszkanów, o którym wspomniałam.

      Usuń
  7. Aniu, nigdy nie byłam w Poznaniu, więc z przyjemnością poczytałam i pooglądałam.
    Uściski.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nigdy nie byłem w Poznaniu, muszę w końcu tam pojechać! Pozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Poznań to bardzo piękne miasto. Byłam w nim raz i mnie oczarował. Mam nadzieję, że będzie mi dane jeszcze kiedyś je odwiedzić.
    Ja znam natomiast z II kl. S.P. inną wersję legendy o poznańskich koziołkach: kiedyś gospodarz przyjechał ze wsi do Poznania z koziołkami, które zamierzał sprzedać. Uwiązał je pod placem targowym, a sam poszedł do karczmy coś zjeść. Wtem ulicą przebiegał miejski urwis i widząc uwiązane koziołki odwiązał je i zaprowadził na wieżę ratuszową, aby sobie "zobaczyły miasto". I tam je zostawił. Gospodarz jednak przypomniał sobie o koziołkach i poszedł po nie. Kiedy zobaczył, że zwierząt nie ma tam, gdzie je zostawił zaczął ich szukać. Nagle usłyszał z góry "Me! Me!" i zobaczył bodące się na galeryjce koziołki. Gospodarz szybko pobiegł na górę, a stamtąd zobaczył, jak jakieś domy się palą. Zaalarmował ludzi, że jest pożar, który w porę udało się ugasić. A na pamiątkę tego wydarzenia codziennie ok. godziny 12 na galeryjce pojawiają się koziołki i różkami się bodą :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację Karolinko, jest też i taka legenda, zawsze opowiadałam ją dzieciom i nawet bardziej mi się podoba, ale obecnie w książkach jest ta druga wersja.

      Usuń
  10. Aniu, piękny kawałek historii nam przedstawiłaś! Odwiedziłam Poznań trzy lata temu i co nieco obejrzałam. Podobało mi się. Lubię takie miasta z ciekawą historią i legendami.
    Pozdrawiam zachęcona do kolejnej wycieczki:))

    OdpowiedzUsuń
  11. W Poznaniu byłam tylko przejazdem, widziałam go zza szyby autobusu. Może kiedyś będę miała okazję wpaść na dłużej :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Dzięki Tobie zobaczyłam piękne atrakcji Poznania. Jest to miejsce godne zobaczenia.

    OdpowiedzUsuń
  13. Aniu świetna wirtualna wycieczka. w Poznaniu byłam raz ale nie miałam okazji go aż tak zwiedzić, więc dziękuję .
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  14. Aniu,bardzo dawno temu byłam w Poznaniu ale przyznam się szczerze,że nie wiele pamiętam:)Z ogromnym zainteresowaniem przeczytałam ten post:)Pozdrawiam Aniu:)

    OdpowiedzUsuń
  15. Piękny post Aniu, fajnie napisane i opowiedziane i jakie super zdjęcia do tego.
    Byłam kilkakrotnie w Poznaniu ale to jeszcze przed ślubem, miałam wtedy tam znacznie bliżej niż teraz. Byłam na starym rynku i widziałam trykające się koziołki. A co mi jeszcze zapadło w pamięć to okrąglak, pierwsze się wtedy spotkałam z takim sklepem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mieszkałam o rzut beretem od okrąglaka, a na przełomie lat 70. i 80. była to niesamowita budowla. Radochą było jeżdżenie windami, chodzenie ślimakowatymi schodami... patrząc w dół zawsze zastanawiałam się jak te siatki w środku utrzymają człowieka gdyby spadł;) Uwielbiałam chodzić do księgarni muzycznej naprzeciw okrąglaka (dziś jest tam McDonald), do Domu Książki (obok), do antykwariatu (na Ratajczaka) czy do wielkich domów towarowych (kompleks Alfa) na wprost których mieszkałam. Uwielbiałam desery lodowe w kawiarni Mocca (róg Ratajczaka i daw. Armii Czerwonej), karmiłam gołębie na placu Wolności... ech, mogłabym tak długo. To były wspaniałe, chociaż trudne czasy.

      Usuń
  16. Wspaniała, inspirująca i zachęcają wycieczka po Poznaniu. Co prawda będę tam za kilka dni, ale tylko na chwilę... Jednak po takiej lekturze trzeba będzie przeznaczyć specjalny dzień na wyprawę i odwiedzenie tych pięknych zakątków.
    Chętnie też spróbowałabym tych oryginalnych rogali :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz:)