Obserwatorzy

sobota, 21 czerwca 2014

Kajtkowe przygody?... poza tym: szyciowo, ogrodowo i czytelniczo.

Bociek, bohater dzisiejszego posta, przyszedł na świat w gnieździe... nie na topoli, a na słupie, nie w zagrodzie Orczyków, a u rodziny J., miał nie dwoje rodzeństwa, a troje, ale jego losy są podobne do perypetii Kajtka z książki Marii Kownackiej, dlatego też został Kajtkiem.
Wypadł z gniazda jako nieupierzone pisklę, przygarnęli go dobrzy ludzie i zajmują się nim jak dzieckiem.







Rosną mu już pióra, próbuje nieporadnie klekotać, uwielbia łaskotanie... ciekawa jestem jego dalszych losów... Damian, który się nim zajmuje i dzięki któremu mogłam zrobić Kajtkowi sesję fotograficzną, obiecał że co jakiś czas będzie mi go przywoził. Trzymam Go za słowo, a potencjalnej teściowej się nie odmawia hehe:)

Z robótek mało robię - papierzyska przesłaniają mi świat, ale by nie zwariować co jakiś czas popełniam mniejsze lub większe przerywniki...
I tak powstał powstał hafcik na poduszki dla chorych dzieci, tym razem dla jakiejś starszej dziewczynki...
 Szyję drugiego takiego samego papieża jak wcześniej, ... nie lubię szyć tych samych wzorów w krótkim odstępie czasowym, dlatego nie wiem kiedy go skończę.
Przepraszam za wygniecioną kanwę, ale nie lubię wyszywać na tamborku. Przy okazji ... pod moimi kursami były pytania jak wyszywam - to właśnie mój sposób... nie umiem szyć od razu zapełniając wszystkie linie i parkując kolorami, wszystko mi się wtedy plącze.
Ja odliczam, wyszywam jakimś widocznym kolorkiem i wtedy mam odnośnik do następnych kolorów... tu zaczynałam od podstawy krzyża, w poprzednim od ust, czyli różnie.

W ogrodzie się dzieje...
By nie zanudzać zrobiłam kolaże...
... pierwszych liliowców, czekam jeszcze na wiele następnych...

...róż... nie, nie mam tyle krzewów, często są to te same w różnych fazach kwitnienia.



Rozpoczyna kwitnienie przetacznik kłoskowy - bardzo go lubię.
 Ostróżki pokonane przez wiatr i deszcze...




Dawno nie pokazywałam co czytam, a czytam codziennie do poduszki, chociaż po kilku stronach padam.

 Bardzo fajna, lekka lektura.


I dwie książki Ericy Spindler - pierwsza mnie nie zachwyciła, chociaż zaskoczyła, drugą kończę i polecam - świetna.



Pozdrawiam :):):)

17 komentarzy:

  1. a mnie właśnie z ukrycia zachwyciła, nie chciałabyś się może wymienić za tą drugą?

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam obie, ale nie są moją własnością, są wypożyczone z biblioteki:(
    Mogę Ci podesłać do przeczytania i odesłania.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bocianie dziecko ??
    Jaki ładny :-)
    Nie czytam ostatnio, nie szydełkuję w ogóle, ale chętnie oglądam :-)))
    Lubię róże :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak Krysiu, to mały bocianek. Swoja droga nie wiedziałam, że małe bocianki mają czarny dziób i nogi... teraz już wiem;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Śliczny mały Bocianek. Dobrze, że znaleźli go dobrzy ludzie i ma szansę przeżyć. Jest uroczy, ale pewnie wymaga wiele pracy. Będę czekać na relację z jego dalszych losów.
    W haftach jesteś mistrzynią.
    Nie dziwię się, że nie lubisz robić tego samego, też tak mam.
    Pozdrawiam serdecznie :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Śliczny bocian :) Po sąsiedzku mam bociany. W tym roku są dwa maluszki. Podglądam je przez lornetkę i śledzę ich postępy. U nas 2 razy zdarzyło się, że mały bocian został wyrzucony z gniazda. Na szczęście niedaleko mamy ZOO, które chętnie bierze je na wychowanie. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Oj, powiało grozą .....ale warto poczytać :) Moje ostróżki zawsze zabezpieczam, podwiązując je do kijków bambusowych...sprawdza się :) Piękne kwiaty. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Zapomniałam dodać, że historia z bociusiem mnie wzruszyła. Trzymam kciuki:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Też przywiązałam, tylko po fakcie:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Śliczny maluszek, dobrze że znalazł opiekunów. Pod ich opieką z pewnością wyrośnie na wspaniałego bociana. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Bocianie dziecko miało szczęście :) Zastanowiło mnie co dalej? Bo przecież ktoś go musi nauczyć latać i łowić. Może zostanie w gospodarstwie?
    Kwiaty masz cudowne Aniu, wszystkie bez wyjątku. Moje ostróżki w tym roku wyjątkowo nie poddały się wiatrowi :)
    Pozdrawiam Ewa.

    OdpowiedzUsuń
  12. oj śliczne bociani dzidziuś.... dawno takiego maleństwa nie widziałam....
    przetacznik... cudo !
    buziaki Anulka

    OdpowiedzUsuń
  13. Chętnie bym się zajęła takim słodziakiem :) myślałam, że to czarny bocianek patrząc na dziobek. Hafty cudne :) W ogrodzie bajecznie :) u mnie moje-Twoje liliowce są wysokie i mają już pąki:) ciekawa jestem kolorków :)Przetacznik też mnie zachwyca, a jeszcze bardziej odentka, którą mam od Ciebie. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Ojej ale maleństwo szkoda że wypadło z gniazda ... Hafty cudne i w ogrodzie przepięknie Aniu Ci kwitnie, u mnie dopiero pąki liliowców wyłażą :))) o "w ukryciu "lub "naśladowca" mi się podobała a czytałam bardzo dawno temu i od tamtej chwili lubię Spindler tej 2 jeszcze nie czytałam ale podobną tematykę spotkałam u Kava ;) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  15. Cudowny bociek :)W tym roku miałam akcję ratowania pisklaka sprzed kłów psa, został oddany rodzicom i teraz jest już latającym młodzieńcem ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. O jej! Biedny bocianek! To on już z Damianem zostanie na zimę, bo jak odleci? Bocianom ciężko wychować trzy maleństwa, te mocniejsze się rozpychają i słabeusz najczęściej ginie wyrzucony z gniazda. Tu jest inaczej:)Chwała takim ludziom! Ukłony dla Damiana!!!
    Ja kiedyś wychowałam małego jerzyka, traktował mnie jak matkę, piszczał gdy wchodziłam do pokoju, bo chciał jeść. Wszystko się dobrze skończyło, dorósł i odleciał:) Ale w międzyczasie wyjechał z nami na wczasy:)))

    OdpowiedzUsuń
  17. Przypuszczam, że bocianie dziecko było zbyt słabe i nie wypadło lecz zostało wyrzucone z gniazda.
    Aniu, jestem zachwycona przetacznikiem kłosowym.
    Nie mam tej rośliny w swoim ogrodzie. Muszę poszukać nasion lub rozsady.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz:)