Witajcie! Dziękuję w imieniu Damiana za wszystkie ciepłe słowa odnośnie Jego pajączka. Dodam dla sprostowania, że Damian to nie moj syn, to chłopak Andżeli, a pajączek(tak jak i Kajtek) stoi u niego w ogrodzie;) Mój syn to Kamil, Kamil-strażak;)
Wiecie że ostatnio mam tyle pracy że czasem nie wiem jak się nazywam:( Praca, zebrania, konkursy, później rady, a wciąż papiery, papiery, papiery, nawet w nocy śnią mi się papiery:(
Co mogę odkładam na wakacje, ale pewnych rzeczy nie można.
W tym akurat czasie kwitnie bardzo wartościowa roślina, którą już Hipokrates określał mianem swojej podręcznej apteczki, czyli czarny bez. Nie mogłam tego nie wykorzystać.
Z kwiatów zrobiłam syrop, na zdjęciu tylko jedna porcja, do tej pory zrobiłam już trzy, czyli około 24-25 słoików po przecierze pomidorowym.
Przepis:
30 baldachów (kwiatostanów)
1 litr wody
1 cytryna
1kg cukru
Kwiaty rozłożyć na słońcu by pozbyć się robaczków, później odciąć łodyżki, zalać je gotowaną, wrzącą wodą, dodać sok z cytryny i odstawić na 48 godzin. Po upływie tego czasu przecedzić wywar przez gęste sito, dodać cukier i zagotować. Zebrać wytworzoną pianę, rozlać do słoików, pasteryzować.
Już się nim leczę, bo wahania temperatury sprawiły że jestem kaszląca i pociągająca;)
Pychotka!!!
Na syropie nie skończyłam;) Nastawilam nalewkę
Robię ją po raz pierwszy według przepisu znalezionego TUTAJ
Nie mogłam się też oprzeć naleśnikom z kwiatów, raczej należałoby napisać - kwiatom w cieście naleśnikowym;)
Częstujcie się:)
Jagoda kamczacka też prosiła by ją zagospodarować. Nie zostało dużo, wydaje mi się że wróble ją uwielbiają.
Będzie następna nalewka;)
Dopiero rozlałam do butelek ubiegłoroczną nalewkę z malin... ma moc hehe.
Przy okazji zrywania kwiatów bzu udało mi się upolować następną ważkę. To pałątka, ale liczę że Natalka nazwie ją dokładniej ;)
I tradycyjnie parę fotek z ogródka...
złocień maruna
tawułka Arendsa
Parzydło leśne za chwilę pokaże swój urok
Powolutku rozkwitają róże...
Robótkowo... ciągle wyszywam Matkę Boską Karmiącą, na nic innego nie mam czasu :( Mam nadzieję że w niedzielę skończę.
Dziś od południa przechodzi burza za burzą, na szczęście jak do tej pory niegroźne, ale deszczu też skąpią:(
Miłego weekendu:)
Oj, jak ja dobrze Cię rozumiem z tymi papierami :))
OdpowiedzUsuńPlanuję też zrobić taki syrop z bzu, ale nie wiem czy zdążę przez te wszystkie papierzyska.
Pozdrawiam.
Wspaniałe przetwory zrobiłaś,na zimę jak znalazł.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńAniu apetytu mi narobiłaś na te wszystkie naleweczki.Z owoców czarnego bzu też robiłam wiele razy,ale z kwiatów nigdy.Naleśniki z tymi baldachimami widzę pierwszy raz,aż mnie zatkało haha,ciekawa jestem jak smakują ,pewnie obłędnie ,już ślinka cieknie.
OdpowiedzUsuńBuziaki :)
Naleśniki z kwiatów? Ależ jestem zaskoczona:) a syropek i inne wyroby super. Same pyszności. I zdjęcia piękne.
OdpowiedzUsuńJest wiele kwiatów jadalnych. Dla mnie zaskoczeniem było, że zalicza się do niech m.in. aksamitki, chryzantemy, begonie, tulipany, szafirki i wiele, wiele innych.
UsuńDziękuję Anitko:)
O innych kwiatach jadalnych wiedziałam. Jednak słyszałam tylko o sałatkach, surówkach kwiatowych ale o smażonych nie:))
UsuńPodobnie jak dziewczyny zdębiałam jak zobaczyłam to kwiatki w naleśnikach !!! Aniu nie wkręcasz nas , o jest napewno jadalne???
OdpowiedzUsuńSyropki i naleweczki pobudzają moje slinianki i zaraz siepopluje :-) A twój ogród niezmiennie zachwyca, kwiaty sa w nim cudowne.
Pozdrawiam
Nie wkręcam Aniu, na 100% jadalne. Jadłam i czuję się dobrze;) Jedynie ogonki są niejadalne, dlatego podczas smażenia należy je obciąć.
UsuńJa natomiast znam kwiaty w cieście a o takim syropie już nie. Zdjęcia bardzo ładne a ważka to samica pióronoga zwykłego. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję Natalko:) Liczyłam na Twoją wiedzę. Co do syropu to dla mnie jest smaczniejszy niż z owoców czarnego bzu.
OdpowiedzUsuńKwiaty w cieście robię czasem. W tym roku mam daleko ( dośc) do czarnrgo bzu. Syrop tez nieraz robiła ale nalewki nie. ciekawe jak smakuje:)))
OdpowiedzUsuńSesja ważki piękna.
Pięknie jest teraz w ogrodach i do tego pachnąco:) U mnie róze te rózowe są w pełni kwitnienia, później troche ciszy i drugi rzut pod koniec lata.
Jeszcze nie wiem jak smakuje nalewka, ale jak spróbuję to powiem;)
UsuńAnuś... u mnie już papierzyska i wszelkie pozostałe sprawy zawodowe ( czytaj: szkolne ) odebrały całkowicie wolny czas. Ani na robótki, ani na czytanie właściwie go nie mam. Z utęsknieniem spoglądam na kalendarz i kolejne mijające dni... oby do końca miesiąca... A na naleweczkę z malin to chyba się wproszę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Zapraszam, moze wtedy papiery będą mniej bolały;)
UsuńAniu, praca nigdy się nie kończy, a wręcz przeciwnie, coraz jej więcej ;) Ale damy radę:)
OdpowiedzUsuńWiesz, że znam przepis na kwiaty z czarnego bzu w cieście naleśnikowym, pod lasem mam naturalny żywopłot z czarnego bzu, obsypany kwieciem, a nigdy nie robiłam z niego żadnych przetworów? Córka sąsiadki sobie czasem zrywa dla dziecka :) Zapach mnie jakoś zniechęca :)
Lubię wędrować po blogowych ogrodach i obserwować jakie rośliny kwitną w innych rejonach Polski. Pięknie zapowiada się parzydło, a tawułka u Ciebie dużo szybsza niż u mnie. Za to róże mam już w pełni rozkwitu.
Czekam zatem do niedzieli, żeby móc podziwiać całość obrazu :)
Pozdrawiam Cię serdecznie :)
Syrop z kwiatów ma zapach anyżu, przynajmniej mnie sie tak kojarzy. Na pewno nie pachnie dzikim bzem.
UsuńObraz juz w praniu;)
Aniu bez już też przerobiłam- przyda sie na zimę jak nic:)
OdpowiedzUsuńw ogrodzie masz pięknie, aż zazdroszczę, bo u nas susza i wszystko mimo podlewania marnieje
Pozdrawiam cieplutko:)
Reniu, u mnie też susza:( Ciągle podlewam:(
UsuńOstatnie zdjęcie najpiękniejsze. Czarny bez musi mieć w sobie coś - wczoraj z samego rana dwie kobiety zrywały z krzaka, który mijam w drodze do pracy. Trochę mnie to zdziwiło, bo przy ulicy, co prawda osiedlowej, ale jednak.
OdpowiedzUsuńMasz rację, powinno się zrywać z dala od ulic. Mój rośnie w dzikim terenie nad stawem i rzeczką.
UsuńNigdy nie robiłam syropu z kwiatów czarnego bzu. Spróbuję z Twojego przepisu:) A ogonki bzu są jakieś szkodliwe czy trujące?
OdpowiedzUsuńW ogrodzie masz wspaniale!
Pozdrawiam:)
Gdzieś czytałam ze ogonki zawieraja jakieś gliko... coś tam, dlatego nie powinno się ich wykorzystywać, ale chodzi tylko o te grubsze. Ja odwracam kwiatostan do góry ogonkiem i odcinam kwiaty nozyczkami.
OdpowiedzUsuńNiedługo wakacje to odpoczniesz :) ja urlop mam dopiero w sierpniu. W ogrodzie masz cudnie:) tylko parzydło leśne u mni
OdpowiedzUsuńUcikł mi nidokończony komentarz. Tylko parzydło u mnie tak samo wygląda. A czarnego bzu tu nigdzie nie spotkałam, ale pamiętam zapach kwiatków z dzieciństwa, z owoców robiłam zupę, której nikt nie jadł hehe
OdpowiedzUsuńTwoje przetwory apetycznie wyglądają :) Pozdrawiam :)
Wtiaj Aniu:) ale u Ciebie się dzieje! Tyle smakowitości...chętnie spróbowałabym tych placków z kwiatów...tyle o nich słyszałam, ale jakoś nie było okazji. W ogrodzie masz przepięknie!!! Już niedługo wakacje to trochę odetchniesz:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, miłej niedzieli: )
Czarny bez. Ma ponoć sporo wartości. Nie robiłam z niego syropu ani nalewki. Każdego roku natomiast robię wino. W tym roku też nastawiłam 10 litrowy gymionek. Wino schłodzone jest przepyszne.
OdpowiedzUsuńTeż mam sporo jagody kamczackiej. U mnie uwielbiają ją kosy i szpaki. Cieszę się, że podjadają ja będę mieć mniej roboty.
Pozdrawiam serdecznie:)*
Aniu,skleroza.
OdpowiedzUsuńZapomniałam zapytać czy robiłaś już nalewkę z jagód kamczackich? jeżeli tak, czy jest dobra?
Pozdrawiam:)*
Lusiu, robiłam z jagody w ubiegłym roku, ale jeszcze nie próbowałam, taka jestem trunkowa hihi,lubię mieć;) Teraz nie spróbuję bo piszę świadectwa, a do tego trzeba mieć trzeźwy umysł;) Słyszałam jednak wiele opinii,że jest pyszna,że jagody kamczackie jedynie w nalewce są rewelacyjne.
UsuńCodo odwiedzin to doskonale rozumiem,ja też gonię resztką sił i zaniedbuję znajome blogi.
Buziaki:)
Oczywiście "co do" odwiedzin;) Klawiatura domaga się czyszczenia;)
Usuńhi hi hi może nie uwierzysz ale mam podobnie.
UsuńLubię zejść do piwniczki i podziwiać poukładane różne nalewki. W fajnej butelce to wspaniały nieokazjonalny upominek. Muszę Ci się przyznać, że nie przepadam za owocowymi trunkami (nalewkami). Wino, kieliszek koniaku wieczorem z przyjemnością.
Pozdrawiam:)*
łał ale zapasy już zazdroszczę bo nie znam żadnych z tych produktów w postaci przetworzonej ;)
OdpowiedzUsuńCudne kwiatuszki złocień piękny :)))
pozdrawiam i więcej deszczyku życzę jeszcze dziś w nocy :)
Syropek z bzu robiła moja mama,ale nalewki to jeszcze nie, chyba muszę ja spróbować,polecam z agrestu naleweczka, jest bardzo dobra.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńkwiaty bzu Nasza Babcia zbiera
OdpowiedzUsuńdobra z nich herbatka na przeziębienia
ale syrop to ciekawa propozycja
bo dotąd robiliśmy sok z już dojrzałego bzu,
rewelacyjnie obniża ciśnienie krwi
Dziś u Ciebie pyszności dla zdrowia, mniam :)
OdpowiedzUsuń