Strony

wtorek, 30 czerwca 2015

Czerwiec pachnie makiem

Zdążyłam, co prawda w ostatnim dniu, ale i tak jestem z siebie dumna że nie odpuściłam;)

AGATKA na czerwcowe wyzwanie kwiatowe wybrała mak.


Najpierw pomyślałam - super, bo akurat zabrałam się za hafcik z makiem w roli głównej. Niestety, papierzyska sprawiły, że hafcik poszedł w odstawkę:( Nie zdążyłabym go dokończyć, więc zrobiłam makową shambalę;) Węzełki pozostawiają wiele do życzenia, ale to ćwiczenie czyni mistrza, a na nie nie było juz czasu;)






Pozdrawiam cieplutko:)

poniedziałek, 29 czerwca 2015

Żółty czerwiec

W końcu musiał nadejść czas na kolor za którym jakoś nie przepadam. Żółty kojarzy mi się z upałem (którego nie cierpię), pszczołami, osami i innymi bzyczącymi (te lubię, o ile trzymają się z daleka ode mnie).



W szafie nie mam żadnej żółtej rzeczy.Kiedyś miałam bluzeczkę...pamiętam jak się w nią wystroiłam, kurcze, po paru chwilach byłam żółta w czarne kropki... robaczki pomyślały że ja kwiatek czy co:(
Mało tego - żółty przypadł akurat na czerwiec, miesiąc w którym zaniedbuję wszystko, bo świat przesłaniają mi  papierzyska:(

Nie odpuściłam jednak żadnego kolorku, więc i żółty mnie nie pokona! Wybrałam wersję bluzeczkowo-robaczkową hehe, czyli żółto-czarną.
Najpierw stosowny banerek do zabawy u DANUTKI


A teraz moja praca. Dodam jeszcze że poszłam na łatwiznę, wybrałam coś, co można zrobić szybko i łatwo. Najpierw pomyślałam o bransoletce shambali, ale przeglądając żółte prace u kogoś natknęłam się na taką, zmieniłam plany, zrobiłam broszkę.


Technika chyba wszystkim znana. Wystarczy wyciąć z organzy kilka różnej wielkości kółek(Danuś, wykorzystałam Twoją), opalić brzegi nad płomieniem, a później z górki - tu koralik, tam pióreczko, jeszcze kawałek koronki i filcu, doszyć zapinkę i broszka gotowa;)


Jeszcze kilka kwiatków, niech się Stefan naje do syta tych żółtości;)









I tak minął rok zabawy w kolorki;)
W ostatnim poście DANUTKA pyta jak możemy uczcić rocznicę... no cóż, barek mam zapełniony, a robią się już nowe nalewki, może by tak...


... nie? niepijące jesteście?... to może zaproponuję coś za co mnie znienawidzicie, ja sama już się nienawidzę że to piszę, bo nie mam pojęcia co mogłabym zrobić, ale może tak pójdźmy w deseń?... prążki, kratki, kropki, kwiatki, łatki itp.?
Ups... nie mordujcie mnie, sama  rzucę się Stefanowi na pożarcie;)
Podrawiam ciepluteńko:)

niedziela, 28 czerwca 2015

Celinka dla Celinki

Lubię wyszywać poduszkowe kwadraciki, można wykorzystać resztki kanw, mulin, a szyje się je szybko, latwo i przyjemnie. Hafciki wysyłam Celince, osóbce która organizuje spotkania szyciowe w różnych miejscach Polski, a najczęściej w Elblągu i Gdańsku, na których z naszych hafcików, wraz z silnymi grupami wsparcia, tworzy cudowne podusie. O Celince pisałam już TUTAJ i TUTAJ, i w każdym poście opatrzonym etykietą "poduszki dla chorych dzieci" lub "Celinki". Wczoraj ANIA pięknie zareklamowała akcję, czym zmobilizowała mnie do ponownego wspomnienia o niej. Myślę że reklamy nigdy dość;)

Dla Celinki, wraz z moimi KOLOROWYMI NITECZKAMI szyjemy już od wielu lat. Nie ma nic bardziej rozczulającego i motywującego, niż widok podusi z naszym hafcikiem w łóżeczku chorego dzieciaczka.

Po przydługim wstępie czas na hafcik. Prosty, łatwy i przyjemny, dlatego szyłam go dla odstresowania między papierzyskami. Oto moja Celinka (a kto mi zabroni ją tak nazwać hihi) dla Celinki.


Wczoraj szalałam w domu i w ogrodzie. Myłam okna, kosiłam trawniki, przycinałam, wycinałam itp. Jestem już zdrowsza, bo mimo ze rabatki jeszcze zarośnięte, trawniki przejrzały;)
Tak było przed...

... a tak po koszeniu.

Podczas koszenia musiałam zrobić przymusową przerwę, by poczekać aż mała ropuszka przejdzie z trawnika w bezpieczniejsze miejsce, a powolna była jak ślimak hehe.




Przy okazji zrobiłam kilka fotek kwiatkom...

 Zaczynają rozkwitać ostróżki.

 Szałwię ledwo znalazłam w buszu;)

Tawułki chińskie

 Dzwonek brzoskwiniolistny

Dzwonek karpacki zagłuszony chwastami. Miałam jeszcze biały, ale chyba zniszczyłam go podczas likwidacji oczka:(

 Rozpoczynają kwitnienie floksy

 I największa niespodzianka - lilia złotogłów. Nawet nie wiedziałam że ją mam;)


Dziś miałam jechać na targi do Kościelca. Kto jest ze mną dłużej może pamięta te urocze kramy umiejscowione wokół stawu w ogrodzie przypałacowym. Dopiero wczoraj w nocy dowiedziałam się że zmieniono lokalizację, targi przeniesiono na wielką patelnię - łąkę. Dla mnie to już nie ten klimat, wolałam zostać w domu, tym bardziej że mam do zrobienia prace na Cykliczne Kolorki u Danutki i Kwiatowe Wyzwanie u Agatki, a zostały tylko dwa dni:(

Pozdrawiam ciepluteńko:)

piątek, 26 czerwca 2015

Wakacje!

Dotrwałam, chociaż z roku na rok jest coraz gorzej. W ostatnich dniach żyłam w innym świecie. Moje rodzone dzieci już do tego przyzwyczajone, wiedzą że mama jest obecna ciałem, ale nie duchem hehe, na szczęście są już dorosłe i może się nawet z tego cieszą że nikt im nie marudzi;)
Początek wakacji uczciłam wizytą w bibliotece...
 Jako że bez czytania nie przeżyję jednego dnia, mimo nawału pracy przeczytałam do podusi...



Pozycje lekkie, łatwe i przyjemne, czyli w sam raz na odstresowanie się.

Chciałabym pochwalić się prezentem jaki otrzymałam od Marylki z Weekendowych Robótek. Kiedyś zapytała co to za kwiatek, odpowiedziało kilka osób i wszystkie obdarowała prezentami, i to nie małymi, zobaczcie sami.

Marylko, jeszcze raz - bardzo dziękuję!!! Wszystko jest przepiękne, wykonane perfekcyjnie!
Buziaczki:)

Ogród, pozostawiony sam sobie, przedstawia obraz nędzy i rozpaczy:( Zielsko rośnie jak na drożdżach, mszyce i ślimaki(na szczęście w skorupkach) zjadają co popadnie... ech, od jutra wypowiadam wojnę! Pocieszam się tym że duże chwasty lepiej się wyrywa niż małe hehe.



















Dziękuję, że mimo braku mojej aktywności zaglądałyście tutaj i zostawiałyście przemile komentarze. Teraz mnie się nie pozbędziecie, zaraz zacznę szaleć na Waszych blogach;)
Pozdrawiam ciepluteńko:)