Zapraszam do prześledzenia co przeczytałam we wrześniu:) Może wybierzecie coś dla siebie, chociaż muszę Wam powiedzieć, że w tym miesiącu nie trafiłam w stu procentach z lekturą, były książki fajne, ale trafiłam też na nudne.
Agnieszka Janiszewska - "Urok późnego lata", tom I - 384 s., tom II - 276 s.
Książka nie wciągnęła mnie, sekret na którym opiera się cała fabuła odkryłam już w połowie pierwszego tomu:( Dla mnie to był stracony czas.
Świetny kryminał! Niby miałam podejrzenie co do mordercy, nie sprawdziło się, ale i tak moja typowana postać nie była kryształowo czysta. Jeśli lubicie kryminały - polecam.
Anna J. Szepielak "Dworek pod Lipami" 528 s.
Książka może nie byłaby zła, ale ... główna bohaterka jest pisarką i mieszanie jej losów z fabułą pisanej przez nią książki - nie dla mnie, to tak jakbym w jednej książce czytała dwie.
Dorota Gąsiorowska "Antykwariat spełnionych marzeń" 416 s.
To moje pierwsze spotkanie z tą autorką, na pewno sięgnę również po inne jej pozycje. Fajna lektura, chociaż jeszcze nie z tych, które czytam z zapartym tchem.
Joanna Szarańska, cykl "Kalina w malinach"
Tom I "I że ci nie odpuszczę" 320 s.
Tom II "Kocha, lubi, szpieguje" 328 s.
Tom III "Nic dwa razy się nie zdarzy" 312 s.
Lekka, zabawna, przyjemna komedia z kryminalnym wątkiem w tle. Świetnie się czytało, polecam.
Joanna Jax "Długa droga do domu" 440 s.
Autorka jest jedną z moich ulubionych. Przeczytałam już dwie serie: "Rodzina von Becków" i "Zemsta i przebaczenie", obiema byłam zachwycona, dlatego gdy tylko udało mi się znaleźć w bibliotece inne pozycje, brałam w ciemno.
Nie zawiodłam się również na tej. Trochę dłużył mi się wątek kubański, ale i tak polecam.
Krystyna Januszewska "Dziedzictwo" 590 s.
Mam mieszane uczucia co do tej książki. Treść to historia losów przodków autorki i czasy współczesne. O ile wątek losów rodziny od roku 1905 bardzo mi się podobał, to współczesność wiała nudą. Jest też drugi tom, nie wiem... może po niego sięgnę.
W tym miesiącu przeczytałam 10 książek, co dało 3978 stron, od początku roku przeczytałam 67 książek, razem 25 598 stron.
Jeśli jestem w tematyce czytelnictwa muszę poruszyć pewien wątek, bo od dawna mnie to nurtuje.
Jakiś czas temu, nie wiem czy minął rok, dwa czy trzy (ten czas tak szybko leci) napisała do mnie na maila jedna z autorek, której książkę ośmieliłam się skrytykować. Zmieszała mnie z błotem, napisała że trzy lata poświęciła tej pozycji, a ja bez głębokiej analizy "dzieła" śmiałam napisać że mi się nie podoba, a chór moich komentatorek (jej potencjalnych czytelniczek) ochoczo przyklasnął:( Nie pozostałam dłużna, wymieniłyśmy parę maili, napisałam kulturalnie acz dobitnie co myślę o takiej postawie. Nie jestem krytykiem literackim, nie będę recenzowała rozbierając na czynniki pierwsze, mogę jedynie napisać o swoich odczuciach, zresztą tego też szukam u innych czytelniczek. Każdy z nas jest inny, ale po tylu latach wiem kto ma podobny do mnie gust i jeśli coś poleca, myślę że i mnie się spodoba, jeśli nie to przecież nic się nie stanie.
Zastanawiam się jak ta autorka na co dzień radzi sobie z krytyką;) W każdym bądź razie ja już nie sięgnę po żadną z jej książek, choćby zasługiwały na nagrodę Nobla.
A Wy co myślicie o takim wyrażaniu własnego zdania? Czy uważacie że na swoich blogach powinniśmy pisać naukowe recenzje czy po prostu szukacie potwierdzenia, że książka się podoba lub nie? A może w ogóle nie wyrażać własnego zdania?
Dziękuję Wam za odwiedziny i komentarze:) Pozdrawiam:)