W poprzednim poście wspominałm o imprezie powitania wakacji nad jeziorem i targach. Pierwsza imprezka udana, druga mniej.
Nad jeziorem bawiliśmy się wspaniale, była gitara, śpiewy, rozmowy, ognisko. Mieliśmy nawet dodatkowych gości...
Początkowo na nas syczały, miały młode i były niebezpieczne, ale szybko je przekupiliśmy, zobaczyły też że nie mamy zamiaru pływać z nimi, więc tylko obserwowały nas płynąc majestetycznie przy brzegu ;)
W niedzielę pojechaliśmy na targi rolnicze do Kościelca. Rolnicze, ale oprócz rolników i hodowców wystawiają też szkółkarze i rękodzielnicy. Co prawda obiecałam sobie, że po zmianie lokalizacji nie będę tam jeździła, ale dzień zapowiadał się w miarę chłodny, no i skusiłam się, teraz żałuję. Zawsze targi odbywały się w parku, wystawcy rozmieszczeni byli wokół zbiornika wodnego. Chodziło się wokół stawu, w cieniu drzew, miło, chłodno i wiadomo było że się wszystko obejrzało. Teraz, chyba od trzech lat przenieśli na, jak ja mówię - patelnię, czyli ogromną łąkę, gdzie żar leje się z nieba i nie wiadomo gdzie iść, by zobaczyć wszystko:( Nie wzięłam aparatu, ale dawniej był na niej parking...
Dzień okazał się jednak upalny, już w drodze na targi jechaliśmy w 2- 3 kilometrowym korku, parking co prawda był na równie wielkiej łące, ale nim zaparkowaliśmy minęło mnóstwo czasu, a o wyjeździe szkoda gadać:( Z każdej takiej dróżki wyjeżdżały całe rzeki samochodów, musiały dojechać do jednego wyjazdu, więc wyobraźcie sobie jak długo to trwało. To już nie na moje nerwy:(
Ceny też wyższe niż na targach w Wierzbinku. Chodziłam za paroma konkretnymi rzeczami, część udało mi się kupić, ale inne wolę zamówić przez internet.
Kupiłam balot z grzybnią boczniaków...
Hodowałam je już kilka razy, uwielbiam boczniaki w każdej postaci.
Trochę roślin tarasowych: koleus, goździki, lobelię i wilczomlecz...
oraz owadożerne... ja muchołówkę
Andżelika kapturnicę
Obie już łapią sobie muchy, widać w środku ich cienie.
Dziękuję że dotrwałyście do końca:) Pozdrawiam cieplutko:)