Lubię obserwować ptaki... Zimą mogę to robić dzięki karmnikowi umieszczonemu na parapecie, a teraz dzięki budce lęgowej.
Kocham modraszki... do tej pory miałam dwie budki, ale były źle wykonane, więc gnieździły się w nich wróble... teraz budka poprawiona zyskała aprobatę modraszek... zresztą o tym pisałam wcześniej.
Najpierw z zapartym tchem obserwowałam pracę przy budowie gniazda, później był okres ciszy, czyli wysiadywania jajeczek... teraz z budki słychać prośby maluchów o jedzonko, no i rodzice uwijają się jak w ukropie, by wykarmić głodomorki.
Maluchy są już na tyle duże, że czekając na rodziców rozglądają się ciekawie po okolicy... niestety, ta ciekawość może się źle skończyć:(
Wczoraj przed południem zauważyłam malutką modraszkę spacerującą po ogrodzie. Widocznie za bardzo się wychyliła i wypadła z gniazda... Nie wiedziałam co robić... budka wysoko, drabiny brak, zresztą nie wiem jak zachowaliby się rodzice gdybym ją dotknęła? Obserwowałam maleństwo z niepokojem, bo co prawda ja kotów nie mam (mój piesek wychodził tylko pod nadzorem, zresztą on bardziej by obserwował i pilnował, niż zrobił coś złego), ale sąsiedzkie koty nie uznają granic i mogłyby się gdzieś czaić...
Na szczęście to wcześniejsze zdjęcia, w tym momencie nie było żadnego na horyzoncie.
Malutka nie potrafi jeszcze latać, tylko podfruwała i żałośnie nawoływała rodziców...
Serce się rozdzierało, ale oddaliłam się na bezpieczną odległość i ... jakież było moje zdziwienie - jedno z rodziców odpowiedziało na wołania... a może to byli oboje. W każdym bądź razie maleństwo nie było samotne... wydaje mi się, że jeden z rodziców był z maluchem cały czas, a drugi donosił pożywienie... a może jeden zajmował się nieszczęśnikiem, a drugi pozostałymi pisklątkami? ... nie wiem... nie byłam w stanie określić z tej odległości.
Później nadciągnęła burza, ulewa i gradobicie... nie byłam w stanie myśleć o niczym innym, tylko o tym maleństwie... czy schowało się gdzieś?, czy przeżyło?
Dziś biegam co chwilę do ogrodu, ale nie słyszę i nie widzę, ani maleństwa ani nawołujących go rodziców:( Nie wiem co o tym myśleć?
W ogrodzie ciągłe zmiany... nawet nie zdążę pochwalić się nowymi kwiatkami, a już rozkwitają następne...
Orliki szaleją na całego, ale je już pokazywałam... pochwalę się tylko pełnymi...
Azalie przekwitły, jeden z rododendronów również, ale w pełni kwitnienia są dwa pozostałe ...
Ten ma prześliczny kolor kwiatków... pąki są różowe, a w pełni kwitnienia wygląda tak
By zakwitł czekałam 10 lat, ale warto było!
A to mój najstarszy... musiałam go ostro przyciąć i odmłodzić, więc jest najmniejszy.
Swoje panowanie zaczynają też wysokie irysy...
To jeszcze nie wszystkie jakie się rozwinęły, może to i dobrze, bo nie wiem czy ktoś by wytrzymał większą porcję zdjęć hehe.
Na koniec jeszcze prośba ...
Nigdy nie mogę przejść obojętnie obok dziecka, które potrzebuje pomocy,
...może Wy też? Jeśli tak to zajrzyjcie do
DARII
Jeszcze tylko przypomnę, że w kioskach jest nowy numer
Igłą Malowane Ja już kupiłam:)
Przepraszam, że tak Was dziś wymęczyłam:)
Miłej niedzieli:)